poniedziałek, 16 maja 2011

Rozstania i powroty

Człowiek zawsze dąży i zazdrości tego, czego nie ma. Ja, powróciłam na łono miasta, po 5 latach wiejskiej banicji. I sądziłam, że będę wyczekiwać tego dnia i za nic nie będzie mi brak wiejskich klimatów. Oj, jak człowiek się mylił.

Czemu ludzie w mieście nie mówią sobie dzień dobry? Sąsiedzi, ci dalsi, ci bliżsi? Ani psiarze, ani w sklepie? Jeśli to czytasz i sądzisz że przesadzam, to jesteś miastowy;) Mnie strasznie drażnił brak anonimowości na wsi, każdy się zna a jeśli nie zna, to przynajmniej kojarzy z widzenia i mijając na ulicy nie odwraca wzroku, udając, że ma właśnie do obejrzenia baaardzo ważne coś zupełnie w innym kierunku. Ale po tych kilku latach przywykłam do tego i powiem że bardzo mi się to podoba. I z niesmakiem patrzę na "nowych" z miasta, którzy przyjeżdżają, kupują działki i budują domy. Kiedy pędzą w tych swoich samochodach z przyciemnianymi szybami i ciemnymi okularami. A sołtys się skarży, że jakaś Pani ma pretensję, że leci smród obornika z jego zagrody... A nie zastanawiała się ta Pani, czym nawożone są te pola wokół jej domu, którymi tak się zachwycała? Albo skąd wychodzi jajko, które kupuje ciesząc się, że to od kurki z wolnego wybiegu?

Człowiek to dziwny stwór - nie potrafi docenić tego co ma pod nosem.

Jaki morał z tego? Jutro na śniadanie sołtysie jajo;)

2 komentarze:

  1. Morał jest taki, że ludzie w mieście dziczeją.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, nie wiem czy dziczeją, bo to by oznaczało, że kiedyś byli inni. Chyba się po prostu dostosowują, z pokolenia na pokolenie.

    OdpowiedzUsuń