niedziela, 22 sierpnia 2010

Burza na koniec lata

Sporo milczenia, spowodowane perturbacjami. Niedokończone pomysły i zamęt doprowadziły do posta poniższego - lotnisko, w kilka minut po zakończonej sesji i deszcz i burza i chwila, po której wszystko mokre. A potem słonko... no prawie;)

wtorek, 10 sierpnia 2010

Końska sprawa, czyli o tym, jak można transportować konie

Na urlopie miałam możliwość oglądania nietypowej sceny a ianowicie przewozu koni między wyspą a stałym lądem. A może powinnam napisać spływu koni, bo nie były one transportowane barką, czy innym obiektem pływającym, ale koniki miały przepłynąć w pław.

Cała akcja wyglądała ciekawie, choć właściciele na pewno się denerwowali, sądząc po minach i okrzykach, to na konie, to na siebie.





















Foty Canonem G7, zoom na maksa, ciut kadrowania. Już bliżej się nie dało;)

środa, 4 sierpnia 2010

Czarny, mokry kot, czyli co można znaleźć przy drodze

Wczoraj lało, z przerwami cały dzień. W mini przerwie wyrwałam się z psem na rower. Z powodu wielkiego błota musiałam wybrać trasę alternatywną no i stało się. Przy przelotowej drodze słyszę koci ryk. Nie miauczenie, tylko ryk. Myślę - wlazł futrzak na drzewo - cofam się, ale krzyk dochodzi z poziomu ziemi. Przy samym pniu siedzi to coś - malusieńkie, czarne, mokre, tak, że skóra prześwieca przez mokre futro i ryczy. Kucam, wyciągam rękę z psią chrupką (nie wiem, dlaczego prosty człowiek chce nakarmić każde napotkane zwierzątko) a mokre szczurzysko hyc na ręce. No i klops, co ja z nim zrobię. Nie mogę do domu, zostawić też nie bardzo, wokół nie ma domów, tylko ta ruchliwa droga. Kot ryczy wniebogłosy a na oko jeszcze maminego cycka powinien ciągnąć. No i wzięłam pod pachę, w drugiej ręce rower, w trzeciej pies. Myślę o wszelkich chorobach i pasożytach, kot ryczy.

Muszę znaleźć nr do schroniska. 15 min na piechotę, kot ryczy. Odpalam komputer, kot ryczy, dzwonię, zajęte, kot ryczy (ale mniej). Pytam, czy można ze znalezionym kotem, skłamałam, że znalazłam go w mieście, gdzie jest schronisko. Zgadzają się, jadę, kot ryczy. W schronisku, że mam kota a oni, że maja ich dużo, że nie chcą, że on wcale nie taki mały, że dałby sobie radę. Na co ja, że po to dzwoniłam, by nie jeździć na próżno. Na co babeczka zdziwiona, że ktoś się zgodził bym przyjechała, że u nich koty umierają, że mają ich masę. Więc pytam wkurzona, czy mam go wypuścić za drzwiami...

Babeczka wzięła czarną kuleczkę, która już wyschła i zabrała nie wiem gdzie. Nie starałam się patrzeć szczurkowi w oczęta i się nie przyzwyczajać.

Mam nadzieję, że ktoś weźmie kuleczkę do domu i pokocha... I że to nie będą sataniści, którzy go zjedzą, bo cały czarny.

Zdjęcia brak. Szkoda.

poniedziałek, 2 sierpnia 2010

Twarde babki

Okres przygotowań do ślubu koleżanki jest burzliwy i pełen zwrotów akcji. Jako świadkowa mam masę obowiązków, których do końca nie ogarniam, sparaliżowana strachem, wręcz przerażeniem. Jakoś fotografowanie ślubów, nawet tych ciężkich, z kamerzystami wystawiającymi w malutkim, klimatycznym kościele wielkich halogenów, jest niczym w porównaniu ze stawieniem czoła, własnego czoła, kwestii ślubu!

Tym samym skłoniło mnie to do refleksji, że babeczki potrafią być twarde. Jak najdalej mi do feministycznych sądów, co nie przekreśla doceniania kobiet!

Weźmy koleżankę, która wychowując 2 dzieci postanowiła otworzyć własną firmę i założyła sklep z ciuszkami dla dzieci (http://allegro.pl/show_user_auctions.php?uid=1545278). Na razie tylko na allegro, bo strona w budowie, ale jest!

Kolejna babeczka, lat 40, trójka dzieci, straciła męża, ale nie straciła nadziei. Wiedziała, że nie chce być sama do końca! I co, dziś się dowiedziałam, że w maju ślub. A koleś taki bekowy, że nie wiem, gdzie się wcześniej podziewał!

Drobnych dowodów na wielką siłę kobitek jest na co dzień masa, tych małych i wielkich;) Głowy do góry, mimo a może dzięki deszczowi za oknem!

Na deser - kobiece zdjęcie;)