środa, 24 listopada 2010

Maroko dzień I - czyli jak to było przelecieć na inny kontynent

No to zaczynamy! Podróż najbardziej ciepła z dotychczasowych i właściwie dopiero teraz sobie uświadomiłam, że to podróż na inny kontynent! Łatwość przemieszczania się samolotami sprawia, że zmiana kontynentu sama w sobie nie wiąże się z długą podróżą.

Plan był, by po wylądowaniu w Fezie (na północy Maroka), przemieszczać się sukcesywnie w dół, tak by po 10 dniach zjawić się w Marrakeszu i stamtąd odlecieć do Gdańska.



Przelot Gdańsk - Fez, plus bilet powrotny, kosztował w zależności od szczęścia i czasu dzielącego zakup od wylotu, 350, 500 lub 650zł. Pierwszy nocleg mieliśmy zarezerwowany przez internet, co wiązało się z przerażająco wysokim kosztem - ok 100zł / osobę. Przesiadka była w Londynie i był to mój pierwszy pobyt na wyspach!



Brytyjskie lotnisko mimo, że peryferyjne, było duże, choć nikt nie chciał połazić, bo męska część naszej grupy musiała skierować się do wodopoju! Piwo i szukanie wi-fi było bardzo ważne w czasie wyjazdu.




W międzyczasie zwiedziłam duuuży sklep z żelkami (pozdrowienia dla Wójty!) i kibelek, który prezentował się sympatycznie;)






Resztę czasu, w oczekiwaniu na samolot do Maroka, spędziliśmy w bardzo typowym (!) angielskim pubie.



Wylądowaliśmy późnym wieczorem. A przywitał nas deszcz.

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz