Dziś będąc u lekarza, słysząc nad sobą rozmową, jakby mnie w ogóle tam nie było i tak sobie pomyślałam, skąd się bierze ta kompletna ignorancja w stosunku do pacjenta? Czy pokłady empatii, które na pewno charakteryzują studentów na początku lekarskiej drogi wyczerpują się w momencie przekroczenia progu już własnego gabinetu? Nie uwierzę, że trudna sytuacja lekarzy (?) powoduje że zmieniają się diametralnie?
Już chyba wiem, jak czuje się pies u weterynarza - kompletne przerażenie.
Po tym, jakby tego było mało, musiałam jechać do Ikei, bo szukam materaca i tam leżąc na kolejnym, wpatrzona w stalowy sufit słuchałam kolęd, które już sączyły się z głośników.
Nie pozostało mi nic innego, jak po powrocie do domu zawiesić lampki choinkowe w oknie kuchennym.
Tylko słońce jakieś takie niezimowe.
piątek, 25 listopada 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz