środa, 1 grudnia 2010

Maroko - dzień II, czyli co Marokańczycy jedzą na śniadanie (teraz juz o jedzeniu;)

Wejście do jadalni było tuż obok miejsca gdzie wieczorem piliśmy herbatkę.




Stolik:

 Potem wszedł arabski Lipton (zawiodłam się;)


 ...arabski Danone...


...a potem było juz tylko lepiej;) Najdziwniejsze dżemidła i pomazidła! Dziwne masło, coś jakby tradycyjne, lekko zjełczałe, bardzo kruche!

Do tego najróżniejsze naleśniki i placki. Ten u dołu twardy, kukurydziany, najsłabszy. Dalej po prawej wyżej, coś z la crepsy, ale warstwowane, tłustsze i jak się potem okazało hit całego wyjazdu;) Dalej jakiś bliżej niezidentyfikowany placek i ostatnie po lewej pyyyychota! Ciasto jakby gotowane bajgle, delikatne wśrodku, miekkie, coć jakby przykleić ściekający placek do pokrywki garnka i gotować na parze,  przez co robią się takie stalaktyty jak u sękacza;) ZJAWISKOWE





 W momencie jak wszyscy zjedli wszystko i padaliśmy z obżarstwa weszły jaja z garam masala na prześlicznych talerzykach;)





"Porcelana" oczywiście lokalna;)
Tak obfite śniadanie było pierwszym i ostatnim, ale późniejsze nie odbiegały od atrakcyjności;)

cdn

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz