Po tym jak się zgodziłam, postanowiłam sfotografować Kotolię. Kota, który pojawił się znikąd, ale jego obecność stała się tak naturalna jakby był tam od zawsze;)
Kilka słów wstępu znajdziecie na oficjalnym blogu akcji - tutaj
"Pewnego grudniowego dnia w 2012 roku, kiedy temperatura oscylowała około -15 stopni pies wypłoszył ze swojej budy kociaka. Kot niewiele sobie robiąc ze szczekania psa wskoczył pańci na kolana, potem na ramiona i na głowę (!)... Pies i pańcia stali w zdumieniu, tylko kot zdawał się być dokładnie na swoim miejscu... I tak został. Kot psa uwielbia... pies kota coraz bardziej ;)
I tak kot, który okazał się Kotolią chodzi z psem na spacery, siusia jak pies na spacerach i śpi jak pies - w domu ;)"
A poniżej poszerzona wersja reportażu;)
Tutaj zdaj się mówić: "No, pańcia, wstawaj, na śniadanie czkam!"
"No dobrze... to może jednak poczekam"
A tak wygląda Kotolia przed i po;) Czyli przed spacer - czysta, sucha... I po, czyli brudna, mokra od rosy, i przeszczęśliwa.
Mój kot ma dom;)
śliczna jest
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :)! Bardzo chciałabym takie robić, ale chyba nie mam odpowiedniego obiektywu... :(... Pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńObiektyw to nie wszystko, w dobrym oświetleniu i kompaktem ładne zdjęcia wyjdą. Trzeba próbować;) http://trocheinnezdjecia.blogspot.com/2010/04/nie-tylko-lustrzanka.html
OdpowiedzUsuńPróbuję :)... Moje zdjęcia są na moim blogu (blogach), dopiero się uczę zresztą...
Usuńps. weryfikacja obrazkowa jest konieczna? bardzo utrudnia dodawanie komentarzy i szczerze jej nie znoszę... ;(...