piątek, 23 września 2011

Filozofia

Wychodzę z Biedronki, po tym, jak spotkałam przy kiełbaskach profesora z uczelni, słyszę wrzask dziecka. Wkoło sporo ludzi. Dziecko krzyczy, ręka zakleszczona w przesuwanych drzwiach, żadnej reakcji tłumu. Cofam się, wyciągam paluchy z drzwi - gdzie masz matkę, pytam trochę za oschle. Dzieciakowi z ryku wypada smoczek z zębów (za duży był na smoczek). Przylatuje matka / babcia, jakby nigdy nic, nie słyszę co gada do dzieciaka, bo poszłam dalej.

Autobus, siedzę gdzieś po środku, wchodzi babuleńka - żadna "dorosła" osoba nie ustępuje jej miejsca przy drzwiach. Wołam babuleńkę na swoje miejsce, dopiero przeciskając się, ktoś oferuje babci miejsce, ale jakoś słabo przekonywująco.

Inny autobus, wchodzi matka, z podwójnym wózkiem, nie ma gdzie stanąć - na miejscu dla wózka siedzą ludzie i jakby nigdy nic zaczynają gaworzyć do dzieciaków. Czemu nie spytałam się ich, dlaczego nie ustąpią matce miejsca?

Parking przy plaży na półwyspie. Facet wjechał furgonetką na wydmo/plażo/resztki trawy. Obok wszystkie miejsca parkingowe wolne. Pytam go, czy musi tu stać, na resztkach trawy, skoro wszystkie miejsca wolne. bardzo zdziwiony odpowiada, że tu i tak trawa już do zimy nie wyrośnie.

Filozofia życiowa. Każdy ma własną, czasem ciasną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz