wtorek, 31 lipca 2012

Czym do ślubu....

Domyślam się, że problem z tytułu posta dotyczy prawie każdej pary młodej. Choć wydaje mi się, że jedni przywiązują więcej uwagi do tej kwestii niż inni;)

Były już dorożki, był duży fiat, było nawet cinqueciento, były wypasione mercedesy i skody w wersji lux, ale jeszcze nigdy przejazd młodych nie dał mi tyle frajdy co przejazd.... Ikarusem!!! Przegubowy, czerwony, z kierowcą w ciemnych okularach i prawie marmurkowych dżinsach (choć wyglądał on bardziej jak amerykański policjant;), autobus podjechał pod dom - brakowało tylko przystanka.

Przejazd odbył się bez zadęcia i wzdęcia, z czystą radością wynikającą z jazdy pojazdem przywołującym wspomnienia z dzieciństwa! Specyficzny zapach rozgrzanej gumy i spalin i wstrząsy jakby nasze drogi były jeszcze bardziej dziurawe niż w rzeczywistości były jak najbardziej realne.

Po drodze do kościoła zbieraliśmy wcześniej umówionych gości z przystanków zwykłej komunikacji miejskiej - mina ludzi czekających na przystankach bezcenna;)

Pasażerom były rozdawane okolicznościowe bilety a młodzi na zakończenie przejazdu dostali pamiątkową tablicę;)

Świetna sprawa!

























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz