Były już dorożki, był duży fiat, było nawet cinqueciento, były wypasione mercedesy i skody w wersji lux, ale jeszcze nigdy przejazd młodych nie dał mi tyle frajdy co przejazd.... Ikarusem!!! Przegubowy, czerwony, z kierowcą w ciemnych okularach i prawie marmurkowych dżinsach (choć wyglądał on bardziej jak amerykański policjant;), autobus podjechał pod dom - brakowało tylko przystanka.
Przejazd odbył się bez zadęcia i wzdęcia, z czystą radością wynikającą z jazdy pojazdem przywołującym wspomnienia z dzieciństwa! Specyficzny zapach rozgrzanej gumy i spalin i wstrząsy jakby nasze drogi były jeszcze bardziej dziurawe niż w rzeczywistości były jak najbardziej realne.
Po drodze do kościoła zbieraliśmy wcześniej umówionych gości z przystanków zwykłej komunikacji miejskiej - mina ludzi czekających na przystankach bezcenna;)
Pasażerom były rozdawane okolicznościowe bilety a młodzi na zakończenie przejazdu dostali pamiątkową tablicę;)
Świetna sprawa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz